Z pozdrowieniami

Joanna S. (imię i inicjał nazwiska zmienione – JLW)

(e-mail: [email protected]wprost.pl)

Nagle [email protected] wdarta się w życie innych ludzi, wywołując w nich najróżniejsze emocjonalne reakcje. Niektórzy uważali, że jako autor tej książki powinienem o nich po prostu wiedzieć. Więc pisali mi o tym. Refleksyjnie, analitycznie, nastrojowo, zabawnie, bardzo osobiście, nieraz intymnie.

Wczoraj przeczytałem książkę. Niewiarygodna. Piękna. Wzruszająca. Cudowna. Kochałem się z żoną czulej i mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Rano usiadłem przed komputerem. Moja skrzynka pocztowa była pusta.

Jakub W. (e-mail: [email protected])

Jestem polskim księdzem, pracuję i studiuję we Włoszech. [email protected] mnie poruszyła…

Przypadek ks. Andrzeja i zakonnicy jest z życia wzięty?

Jest mi pan bliski.

Pozdrawiam

Andrzej Klimek (e-mail: [email protected])

…płakałam…

(e-mail: [email protected])

Obudziłam się z 30-letniego letargu i odkrywam życie, szukam, smakuję, czuję, przeżywam, doświadczam.

Uczę się być.

Dziękuję za wskazówki.

Ania (e-mail: do wiadomości – JLW)

Dziękuję Panu za niepokój, za rozdygotanie, za mocniejsze bicie serca, za spocone dłonie, za łzy w oczach – po przeczytaniu Pana książki zapaliłam papierosa, napełniłam kieliszek, przymknęłam powieki -to było jak dobry seks.

Karolina Adamczyk (e-mail: [email protected])

Serce pękło mi po raz drugi. Jest Pan z siebie zadowolony!?

(e-mail: [email protected])

Dziękuję i przeklinam Cię za słowa, które dajesz, i za to, co uświadamiasz.

ICQ 70863398 (e-mail: [email protected])

„Samotność…”.

Wielokrotnie towarzyszyło mi uczucie wstydu, że nie potrafię tak kochać.

Leszek (e-mail: [email protected])

Pięknie Pan to napisał: „Nie zależy mi na peanach. Ja nie żyję z pisania książek. Zależy mi na tym, aby ktoś coś przeżył przy ich czytaniu tak jak ja przy ich pisaniu… „.

No, właśnie przeżyłam wiele wzruszeń przy tej książce. Końcówki nie mogłam doczytać, bo przez łzy nie widziałam liter. Poza tym… pozostanie dla mnie wyjątkowa, cała, każde słowo…

Urszula (e-mail: [email protected])

Pana opowieść sprawiła, że odważniej analizuję moje uczucia. Przeżyłam wspaniałą noc z mężem po przeczytaniu [email protected] Nie było mi tak dobrze nigdy wcześniej. A właśnie, jeśli o wyobraźni mowa, mam każenie, że duchowym prototypem Jakuba jest Pan sam. Może jednak się mylę… może to jest dobrze mi znane pragnienie, aby wszyscy oceniali mnie po tym, co myślę, czuję i po moich pragnieniach i marzeniach, a nie po czynach i decyzjach. One nie do końca wyrażają osobowość, prawda?

(e-mail: [email protected])

Niesamowita, skończyłam czytać dziś po południu, zaczynam dziś wieczorem.

Patia (e-mail: Recenzja na portalu Wirtualnej Polski – www.wp.pl)

Że od dzisiaj już nigdy nie ubiorę zielonej bielizny… że jest jakaś magiczna siła w imieniu Jakub i że post-epilog był zbędny i jeszcze coś osobistego: nigdy tyle nie płakałam od urodzenia mojego synka Szymona Jakuba.

A miał mieć na imię Jakub Szymon, tylko że jego ojciec prosił o Szymona. Teraz bardzo się cieszę, że wyprosił…

I jestem bardzo szczęśliwa, że mam TAKIEGO MĘŻA i TAKIEGO SYNA i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała ubierać zielonej bielizny.

(e-mail: [email protected])

Mój komentarz… będzie najbardziej subiektywny i najbardziej chemiczny, jaki można sobie wyobrazić. Piszę to w 40-stopniowej gorączce, jakiej to nabawiłam się kilka dni temu… Wracając z egzaminu z prawa międzynarodowego kupiłam [email protected] Przeglądając pobieżnie strony, zdemolowałam 2 mężczyzn i 1 staruszkę z zakupami i w ramach rehabilitacji wniosłam jej zakupy na 4 piętro, po czym szybko pobiegłam do najbliższego parku… Czytałam, płakałam, chichrałam się jak koleś, który ujara się zielem… Piękne, wiosenne popołudnie, chłodny wieczór… Do domu wróciłam o 4 nad ranem. A teraz piszę do Ciebie, abyś mógł poczuć się odpowiedzialny za moje zapalenie płuc.

Na dzień dzisiejszy nie znam lepszego antybiotyku od zaznaczonych markerem słów, zdań i całych stron Twojej powieści.

Gosia (e-mail: [email protected])

Zajrzałem na Pańską stronę z ciekawości; Po przeczytaniu [email protected]ności w Sieci”; książki, przez którą – a może dzięki której – moja żona nie spała całą noc; rano obudziłem się i zobaczyłem ją wpatrzoną w sufit sypialni, łzy ciekły jej po policzkach; moja żona jest przepiękną, cudowna kobietą – pod każdym względem. Dziękuję Panu.

Emil Nestorow (e-mail: [email protected])

Hmm właściwie to jeszcze nie wiem, co uważam. Faktem jest natomiast to, że książka mnie wzruszyła, zaintrygowała. Porzuciłam dla niej „Pride and Prejudice” (a pewnie właśnie to dostanę na egzaminie, znając moje szczęście). Zaczęłam czytać Pana książkę na wykładzie z gramatyki opisowej (studiuję anglistykę na uniwersytecie wrocławskim), później jechałam do domu, tzn. do Kątów Wrocławskich, przez „śliczną” autostradę A4, ale nie jechałam zbyt długo. Zjechałam na pierwszy parking i przy świetle samochodowym zwyczajnie musiałam skończyć czytać Pańską książkę. Nawet nie zauważyłam, kiedy się ściemniło, i zimna też nie czułam.

Zwyczajnie musiałam doczytać.

Anna Góralska (e-mail: [email protected])

To pierwsza książka, jaką przeczytałam razem z mężem. Mogliśmy o niej rozmawiać. Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy. Czemu? Nie wiem. Ale to chyba dobrze.

Ania (e-mail: [email protected])

ja chciałam tylko podziękować…

za [email protected] w sieci”.

za trzykrotne drżenie rąk…

za łzy płynące cicho.

za nadrealność i ponadczasowość.

za słowa i gesty.

za historię tak podobną i tak niepodobną do tych,

które dzieją się wciąż.

między jednym a drugim końcem świata,

między jedną a drugą częścią świadomości,

za ukazanie ludzi, ukrytych za pikselami…

za nadzieję i ciepło, które wciąż trwają gdzieś we wnętrzu,

wbrew fabule, wbrew logice, wbrew czasowi…

dziękuję.

Aleksandra (e-mail: [email protected])